Polska jest krajem katolickim. Zawsze tak było. Odkąd w 966 r. Mieszko I przyjął chrzest, Polacy wierzyli w Boga. Nigdy nie stało się tak, że inna wiara zawładnęła krajem nad Wisłą całkowicie. Mimo że są obecne odłamy chrześcijaństwa, jest to mniejszość. Polacy deklarują oddanie Bogu. Dlaczego więc nie uczęszczają do kościoła już tak często i z taką ochotą jak dawniej? Dlaczego z roku na rok w ławkach na mszach siedzi coraz mniej osób? Czy Polacy to nadal jeszcze katolicy?
To, że jesteśmy narodem katolickim przyjęło się tak, jak przyjmuje się inne elementy polskiej tradycji. Niektórzy z nas nie potrafią nawet określić momentu, kiedy ich wiara w Boga się zaczęła, bo po prostu z tym się urodziliśmy. A może inaczej – w wierze w Boga każdy się wychował, wyssał to z mlekiem matki. To prawda, że w dorosłym życiu ma się prawo wyboru. Można albo przyjąć wychowanie katolickie jak własne, praktykować je, hołdować i wpajać jego elementy własnym dzieciom, albo odrzucić je jako absurdalne i głupie, a przyjąć inne wyznanie, albo w ogóle od wiary się odciąć. Znamy i takie przypadki i takie. Większość jednak z nas zostaje przy katolicyzmie. I znowu pojawiają się różne powody. Albo zostaje się dlatego że rzeczywiście się wierzy, albo zostaje się z czystego przyzwyczajenia. Bo tak wygodnie – zna się doktrynę wiary, zachowania, wie się, co wypada, a co nie, co należy robić, a co nie wchodzi w rachubę. Człowiek jest wygodny i nie szuka wiary odpowiedniej dla swojego charakteru, ale zostaje przy starym lecz znanym sposobie na wyznawanie Boga i jego pojmowanie. Nie można zapomnieć, że są w naszym społeczeństwie i tacy, którzy od katolicyzmu w ogóle odchodzą. Odrzucają istnienie Boga, a określają się mianem ateistów. Oni nie mają i nie chcą mieć nic wspólnego z kościołem i jego zasadami. Ale co z tymi, którzy opowiadają się za „polską” wiarą? Dlaczego coraz mniej jest katolików w katolicyzmie? A coraz więcej osób, które niedziele w całości spędzają przed telewizorem, nie poświęcając nawet godziny na modlitwę w kościele…
Ponad 80% społeczeństwa polskiego to osoby, które deklarują wiarę. Wśród nich 90% to katolicy. Reszta podzielona jest na inne wyznania – protestantyzm, prawosławie, judaizm. Polacy dzielą się na tych, którzy głęboko wierzą i na wierzących-niepraktykujących. Według statystyk ponad połowa zdeklarowanych katolików uczestniczy w niedzielnych nabożeństwach. Są też osoby, które robią to częściej, ale ich liczba nie przekracza 10% ogółu i są to głównie osoby starsze. Nie można zapomnieć też o tych, co chadzają na mszę raz na dwa miesiące, albo i rzadziej, i o tych, którzy wnętrze kościoła widzą tylko od święta w dosłownym tego słowa znaczeniu – bowiem obchodzą tylko Boże Narodzenie i święta Wielkiej Nocy. Można wierzyć tylko zapewnieniom Polaków o tym, że w wierze przodków zostają, bo nie ma to przełożenia na statystyki. Czym jest połowa katolików skrupulatnie uczęszczająca na nabożeństwa niedzielne w obliczu drugiej połowy, która niczym „kanapowe lenie” wolą spędzić cały dzień wolny od pracy w domu? Usprawiedliwiają swoją absencję tym, że to dla większości jedyny dzień, który mogą poświęcić wyłącznie dla siebie. Tylko czy jedna godzina na kontemplację wiary zabiera aż tak dużo czasu? Przecież równa jest jednej godzinie serialowej albo połowie meczu. Czy w tej sytuacji to także jest dużo czasu? Polacy sami sobie przeczą.
Na deklaracjach kończy się też przestrzeganie Dekalogu. Niektórzy respektują jego prawa skrupulatnie, ale znowu mamy do czynienia tutaj z osobami starszymi i nielicznymi wyjątkami, mówi się wręcz o niewielkich odsetkach. Niektórzy natomiast tylko wybiórczo je respektują, ale i tak postępują lepiej niż ci, którzy w ogóle się nimi nie przejmują, mówiąc, że dziesięć przykazań nie jest im do niczego potrzebne. Na forum publicznym nie jest jednak wielu takich śmiałków, którzy te poglądy ogłoszą. Prawie nikt nie zadeklaruje, że Dekalog można odłożyć do lamusa, ale w świadomości i tak wie swoje.
Zasady wiary w ogólnym znaczeniu są traktowane przez zdeklarowanych Polaków tylko wybiórczo, a już na pewno luźno. Nikt nie czyta Pisma Świętego do poduszki, czy w wolnej chwili, nikt też nie dziękuje Bogu za posiłek. Wszystko to, co mamy traktuje się jako własną zasługę, a nie ingerencję Boga.
Ponadto większość Polaków przyjmuje i popiera zachowania, z którymi zdecydowanie nie zgadza się kościół, które odrzuca, a nawet krytykuje. Zapłodnienie in vitro jest popierane już przez większość katolików. Bo niby kto chciałby pozbawiać kobiety możliwości posiadania potomstwa. Nikt nie miałby serca tego uczynić. Jednak kościół katolicki jest zdecydowanie przeciwny tej metodzie. Ludzie jednak swoje wiedzą. To samo tyczy się mieszkania bez ślubu i trwania w związku niezalegalizowanym przez kościół. Już teraz prawie nikt z młodych osób, a nawet ze starszego pokolenia, nie występuje przeciwko takiemu zachowaniu. Nie budzi to kontrowersji, a raczej traktowane jest jako rzecz normalną. Także rozwiązywanie małżeństw przez rozwód – Polacy przywykli w taki sposób rozwiązywać problemy w związku, które ich przerastają. A przecież przed obliczem Boga ślubowali sobie oddanie i miłość. To samo tyczy się przyjmowania środków antykoncepcyjnych (mniej niż 30% katolików uważa to za złe) i popierania eutanazji – w tym wypadku społeczeństwo nie jest jeszcze do końca przekonane. 60% opowiada się przeciwko temu zachowaniu, ale co z pozostałą liczbą zdeklarowanych katolików? Kościół zdecydowanie potępia eutanazję, a jednak wśród osób wierzących znajdują się jej zwolennicy. To kolejny przykład sprzeczności interesów. A na tym się nie kończy.
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Religia nie jest już priorytetem w życiu Polaków. Na pierwszych miejscach znajdują się: rodzina, zdrowie, też pieniądze i wykształcenie. Wartości religijne nie są najważniejsze. Pesymiści już głośno wyrażają opinię, że następuje odejście od wiary Polaków. Jest to proces stopniowy, ale jednak można to stwierdzić. Smutna prawda rzeczywistości. Mimo że Polacy to nadal w większości jeszcze katolicy, coraz więcej z nich zaczyna traktować z przymrużeniem oka zasady, wartości i doktryny tej wiary. Zaczynają niewinnie – od opuszczania nabożeństw, aż w końcu odzwyczajają się zupełnie od kościoła. Stereotyp Polaka-katolika zaczyna zanikać. Pogląd jest stary, bo ukształtował się w XVII w., zaraz po rozbiorach państwa. Kulturę polską zaczęto łączyć wówczas z katolicyzmem. Miało to wydźwięk także polityczny, nie tylko religijny. Bowiem wyraźnie oddzielał on Polskę od państw, które nie były katolickie, np. od Szwecji. Na tym także polegała różnica między naszym państwem, a krajami zaborczymi – Rosja była prawosławna, Austria i Prusy protestanckie.
Wyznanie katolickie znalazło się wśród cech narodowych Polaka. Teraz następuje rozluźnienie zachowań religijnych. Katolicyzm niekoniecznie cechuje obywatela Polski. Jednak cały czas polski kraj jako ogół deklaruje wyznanie katolickie. I prawie w całości tak rzeczywiście jest – przynajmniej według statystyk. Kościół stoi przez wyzwaniami, ma na celu zatrzymać przy wierze współczesnych Polaków, bo jeśli dalej proces odejścia od wiary będzie postępował za kilka lat może się okazać, że Polska jest krajem pogan.